Dziś niedziela i choć zwykle piszę w poniedziałki, to dziś dzień jest tak owocny, iż postanowiłam że blogowy wpis, będzie niczym wisienka na torcie mych dzisiejszych dokonań. Owocami dzisiejszego dnia o których wyżej mowa, są:
1. Zupa z dyni.
2. Kurczak w grzybach wg. przepisu babci Mysi (grzyby nie doszły, a ja doszłam do wniosku, że miały się moczyć całą noc, a nie tylko 30 minut przed gotowaniem).
3. Na deser wiewiórka, w rzeczy samej wiewiór...ciasto takie.
4. Zakończenie pisania pracy zaliczeniowej na kolejne studia w moim życiu.
5. Pozmywanie garów.
6. Radosne udanie się do salonu, rozłożenie świeżo (miesiąc temu) zakupionego, bardzo (ale to bardzo) podstawowego zestawu oświetleniowego oraz oddanie się radości ustawiania maszyny rejestrującej i wbiegania na plan zdjęciowy, uważając przy tym, aby o kable różnorakich urządzeń się nie potknąć.
Radości mej końca nie było, co zwykle się dzieje, kiedy odkrywam nowe życia aspekty, a gdy tyczy się to fotografii, euforia ma zyskuje na potędze. I choć wczoraj wyczytałam w pewnym piśmie fotograficznym, iż ten zestaw, który miesiąc temu dotarł do wrót mojego domostwa, powinien być zakupiony jako studia uzupełnienie, lub też wcale nie powinien...nie poddałam się, a efekty moich fotograficznych prób i rozważań poniżej załączam.
Zajebiste zdjęcia!!! Piękna jesteś. Chyba nie wytrzymam i tez sobie kupię taki zestawik. Bardzo razi? Antek wytrzyma takie światło? ;-)
OdpowiedzUsuńDzięki kochana! Kup koniecznie, dziadostwo takie bez regulacji ale frajda jest :) A zanim kupisz przyjedź z Antkiem, ciocia Kasia przetestuje czy nie oślepnie ;)
OdpowiedzUsuń