Taki to już jest ambaras, gdy się wszystko dzieje na raz. A ostatnio działo się, i to wiele się działo. W ciągu jednego z ostatnich weekendów domem zawładnęła wrzawa, gaworzenie, butelki, smoczki i kaszki, pampersy i kocyki oraz nosidełka. To wszystko w towarzystwie świateł jupiterów i ogromnej ekscytacji. Pozwolę sobie wyprowadzić z błędu czytelnika...nie, nie zostałam mamą.
W moich progach pojawiły się dwa małe brzdące. Dzisiejszy post poświęcić pragnę pierwszemu z nich, Antkowi.
Antek, to słodziak z prawdziwego zdarzenia. Urok swój roztacza, gdziekolwiek tylko się znajdzie. Zadowolony z życia i prze szczęśliwy, jeśli tylko namierzy mamę w bezpiecznej odległości, nie za dalekiej, ma się rozumieć. Takiego modela, można tylko pozazdrościć, a zresztą, zobaczcie sami...
Tzw. backstage:
Dziękuję Antkowi, za niepowtarzalne spotkanie w blasku fleszy, a mamie Antka za nieodzowną asystę i wspaniałą stylizację. Do szybkiego zobaczenia, mam nadzieję.
Kasieńko, jesteś wielka! Zrobiłaś tyle fantastycznych zdjęć w tak krótkim czasie. Dziękujemy bardzo.
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że dostałam swój pierwszy testimonial :)
OdpowiedzUsuń