środa, grudnia 21, 2011

Świąteczne choroby i nordic walking

Jeśli człowiek pochoruje się przed świętami, to ma wielkiego pecha. Nie dlatego tylko, że choroba, że gardło boli, tu i ówdzie strzyka, z nosa cieknie. Tylko dlatego, że nie zdążył kupić prezentów przed ogarniającym wszystkich przedświątecznym obłędem. To dopiero choroba! i to jaka. Ludzie ogarnięci żądzą obdarowywania, zdolni są do wszystkiego.
Paskudztwem strasznym jest ten gwiazdkowy obłęd i zaraźliwy. Choćby człowiek się opierał, środki zaradcze stosował, uprzednio listę prezentów przygotowawszy to i tak chwila na niego przyjdzie. No bo jakże inaczej zareagować, kiedy na naszych oczach, ktoś bierze w księgarni ostatnią książkę z półki i tryumfalnie rusza do kasy? Obłęd podpowiada nam, że to ostatnia książka na świecie i Glukhovsky nigdy już więcej nie wyda tej powieści a nasz luby o niej właśnie marzy. I choć rozsądek podpowiada, że to nie jedyna księgarnia w mieście, ostatecznie decydujemy aby w najlepszym przypadku odprowadzić winowajcę naszej niepowetowanej straty wzrokiem nie znającym litości.
Nie chcę się usprawiedliwiać ale o ileż książkę można uznać za prezent znakomity, popularny i chodliwy, to przekonałam się, że obłęd przedgwiazdkowy nie polega jedynie na furii zakupowej ograniczonej do prezentów. To jest ogólnozakupowa choroba. Przechadzając się po galeriach handlowych w poszukiwaniu prezentowych inspiracji, mimochodem spoglądałam na kurtki zimowe...no bo kto by teraz polował na kurtkę zimową?! Sezon na zakup tego odzienia dawno za nami, na prezent za bardzo się nie nadaje, bo emka emce nierówna i jak tu rozmiar dobrać? Ale jakże to mylne było rozumowanie.
Dziwnym trafem, kiedykolwiek tylko okazywałam zainteresowanie odwieszonym na uboczu, przebranym mocno, zbiorom zimowego ubioru wierzchniego. Niespiesznie przeglądające asortyment odzienia wieczorowego inne klientki, nagle zmieniały obiekt swojego zainteresowania i pędziły w moją stronę pytając niemalże w biegu jaki rozmiar trzymam w rękach i czy kupuję.
Poddałam się zatem i zdecydowałam, że kolejną zimę przechodzę w wysłużonym modelu.
Końcem końców, chcąc skorzystać z przedświątecznych obniżek, postanowiliśmy wraz z drugą mą połową z prezentować sobie od dawna już dyskutowane akcesoria sportowe do wyczynowych spacerów. Od czegoś przecież trzeba zacząć "siłę odruchu"...
 Zmęczeni zakupowym szałem nie zastanawiając się nazbyt, spytaliśmy młodego, niezwykle sympatycznego ekspedienta, gdzie ów sprzęt moglibyśmy znaleźć. Ten radośnie odparł, że teraz wspaniała promocja na te kijki do nordic walking, i wskazując na ostatnie dwie sztuki dyndające na sklepowym wieszaku dodał, że to świetny pomysł na prezent, on sam swojej babci zakupił dokładnie ten sam model...i tu zapadła niezręczna cisza... Dla babci powiada Pan? odrzekłam
Mina mojego męża w tamtej chwili była bezcenna.

Kochani nie dajcie się zakupowemu szałowi i powszechnie panującym tendencjom.
Prezenty traktujcie z przymrużeniem oka, nie to przecież jest w świętach najważniejsze.
Bądźcie zdrowi i szczęśliwi, razem i dla siebie. Wszystkiego dobrego.














1 komentarz:

  1. ty farciaro! nie dość że jesteś ładna, masz dar do fotografowania, to jeszcze pióro masz
    lekkie że hej..tak trzymaj

    OdpowiedzUsuń