Rześkie powietrze stawia mnie szybko na nogi, więc udaję się na co sobotni, poranny rytuał parzenia kawy. W kuchni pies leniwie otwiera jedno oko i udając, że wcale nie ma go tam, gdzie go widzę, ucina sobie kolejną drzemkę. Ja natomiast udając, że wcale nie widzę, że on mnie ignoruje oddaję się rozmyślaniom.
Przedziwny ten sobotni poranek, kiedy tak pusto i cicho. Sama na włościach i co ciekawe żadnych karteczek na lodówce pt. obierz ziemniaki albo zrób zakupy, albo nastaw zupkę. Nic, zupełnie nic. Zatem zostałam ze sobą, sam na sam i cały dom tego poranka był mój. Cóż innego mogłabym zrobić, jeśli nie domowy poligon fotograficzny. Tylko kogo tu fotografować, do wyboru miałam siebie i psa...ignoranta.
Pies ignorant też dał się uwiecznić na zdjęciach, choć nie był wcale zadowolony z obrotu sprawy.
A to moje ulubione
Dzięki za odwiedziny.
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia robisz.
Pozdrawiam,
A.